12.11.2014

K... Koktajl bananowo-gruszkowy (i kilka słów o Francuzach)

W nawyk weszło mi jedzenie 4 posiłków dziennie, które zgodnie i z przyjemnością jem co 3-4h. Nie, nie byłam i nie jestem na diecie. Jednak moje eksperymenty kulinarne oraz życie studenckie trochę zbezcześciło mój żołądek. Postanowiłam zdrowo się odżywiać. Zdrowo oznacza, że wybieram dobre produkty i nie oszczędzam na nich. 
W Polsce trzymanie takiego sposobu życia było dość proste. Przykładowo jadałam: 
Śniadanie 8:00- kanapki, II śniadanie 11:30- jogurt z owocami i orzechami, obiad 16:00 - coś pysznego, konkretnego, warzywnego :) a na kolację był to zazwyczaj serek wiejski z warzywami, bo nie byłam głodna, ale że jestem osobą aktywną, musiałam coś jeść.
Teraz żyję w kraju, w którym wszystkie moje założenia zostały zburzone jak domek z kart ;p
We Francji je się zazwyczaj dość skromne, acz słodkie śniadanie (stąd u mnie zawsze tyle dżemów i chleba ;p). Nie ma mowy o jajecznicy! Zostałam już nie raz wyśmiana ;) Między 12:00-14:00 Francuzi mają przerwę w pracy, a w związku z czym... jedzą. I to jedzą jak na mnie ... konkretnie ;) Jest to duży posiłek, gdyż do godziny 18:00 zazwyczaj nie jedzą nic! Mój G. jak wraca z pracy, pochłania kilogramy cukierków ;p Gdybym ja tak jadła, już dawno nie mieściłabym się w mojej małej kuchni ;p Ale to nie koniec dnia, nie nie! Między godziną 20, a 21(!) następuje ich najważniejszy posiłek. I jak tu żyć?!
Wierzcie mi, starałam się, trudziłam, kombinowałam, w międzyczasie nabrałam 2-3kg (ale to chyba z winy sera, chleba i wina!), aż w końcu wymyśliłam ;)

Moje śniadanie składa się jak już od kilku miesięcy z owsianki i owoców, orzechów lub pysznych kanapek. O 12:00, gdy przygotowuję Królewiczowi OBIAD, zazwyczaj jem treściwą zupkę lub warzywa (mieszkam tu już od kilku miesięcy i naprawdę nie mam ochoty jeść czegoś wielkiego już o 12!). O 16-17 brzuszek domaga się przekąski, więc daję mu jakiś jogurt z owocami lub koktajl, a wieczorem wymyślam sałatki ;) Jak na razie plan funkcjonuje bardzo dobrze! Gorzej jest w weekendy, jak dajemy sobie luz, śpimy do 11:00, a o 12:00 teść woła na obiad... :D

Ot, taka mała historyjka. Wpadłam na nią przygotowując dziś koktajl i stwierdziłam, że podzielę się z Wami ciężkim życiem ;p

Bez dalszego gadania, zapraszam na szybki koktajl :)

Składniki:
1/2 banana
1/2 gruszki
szklanka mleka
1 jogurt naturalny
3 łyżki granoli lub innych płatków

Przyrządzenie:
  1.  Mleko i jogurt wlewamy do naczynia, wktórym będziemy blendować koktajl i dodajemy owoce.
  2. Blendujemy.
  3. Wierz posypujemy orzechami, płatkami lub czymkolwiek, co podpowie Wam wyobraźnia :)
Smacznego! :)


5 komentarzy:

  1. Mam ten sam problem z moim hiszpańskim królewiczem, który za to za gotowanie kolacji zabiera się po 22:30, kiedy ja już od 4 godzin jestem po... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 22:30?! :D Musisz mieć stalową wolę i... stalowy żołądek :D zdarza Ci się czasem zjeść z nim o tej godzinie? :)

      Usuń
  2. W basenie Morza Śródziemnego je się w taki właśnie sposób. Lubię jeździć w te rejony bo tam się najem, opiję lokalnego wina :D Pora jedzenia to żaden problem, w domu i tak obiad gotuję po 18:00 jak do domu przychodzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba jest jakaś logika w ich godzinach jedzenia bo prawie wszyscy Francuzi to chudzinki ;) a kuchnie chyba w całej Francji takie maleńkie ;p w której części jest Twoja?

    OdpowiedzUsuń